Recenzja laptopa Huawei Matebook D
Długo zastanawiałem się w jaki sposób mogę rozpocząć recenzję laptopa firmy Huawei.
Problem jest dosyć skomplikowany. Moje życie polega na ciągłych zmianach, co do decyzji o zakupie sprzętu. Chcę laptopa, to kupuję laptopa i pracuję na nowym urządzeniu. Po jakimś czasie pojawia się pomysł zrobienia nowego laba, którego chce wykonać lokalnie, a nie w chmurze, więc rozbudowuję komputer stacjonarny. Z racji tego, że obecnie mam stacjonarkę z dobrymi parametrami – to od kilku miesięcy, dzień w dzień zastanawiam się, jakie urządzenie przenośne mam kupić. Na początku był Surface 4 (jego recenzję możecie przeczytać pod tym linkiem), którego chciałem kupić od razu po odesłaniu do firmy Microsoft. Na szczęście pojawiły się problemy w domowym budżecie i zakup nie został sfinalizowany.
Długi czas potem pracowałem na służbowym Dell Lattitude E5500, który ze względu na starszą serię procesora miewał problemy przy wielu czynnościach wykonywanych w jednym czasie. W międzyczasie pojawił się Lenovo ThinkPad T470s, który wystarczał w 100%, a miał podobne parametry jak Surface 4 oraz niższą cenę.
Skoro ThinkPad nie pojawił się w naszym mieszkaniu, to należało szukać dalej. Po długich poszukiwaniach stanęło na Vostro 5471, którego zobaczyłem na żywo w salonie x-kom w Wrocławiu. Parametry były w zupełności wystarczające, bo i5-8250U, 8GB RAM oraz dysk SSD 256GB. Pozostał już tylko jeden problem do rozwiązania w moich poszukiwaniach – jaką przekątną ekranu ma mieć moje wymarzone urządzenie. Jako, że laptop jest dla mnie podstawowym narzędziem pracy, to musi być dobrze wybrany. Pisanie tekstów, poradników, ciągła nauka, obejrzenie serialu, filmu…
14 cali jest idealne do podróży oraz do pracy w domu, bo przez większość czasu i tak mam podłączony zewnętrzny 24-29’ monitor. Jednak uświadomiłem, że czasy podróży z laptopem, już dawno minęły. Bardzo rzadko zdarza się, abym musiał popracować zarobkowo w czasie wolnym, a jeżeli już się zdarzy to takie 14’ nie będzie zbyt dużo ważyło w plecaku.
15,6 cali jest dobrze wyważone. Czasy, w których laptopy miały bardzo szerokie ramki, ich obudowy ważyły po ponad 2,5kg już dawno minęły. Ramki są coraz węższe, materiały, z których wykonane są urządzenia coraz lżejsze, a same urządzenia coraz lepiej wykonane, a wagowo nie ustępuje wiele mniejszemu bratu.
Po tak długich przemyśleniach brakowało mi tylko potwierdzania, czy idealne urządzenie dla mnie istnieje. I o to na testy jak pojawił się bohater dzisiejszej recenzji – Huawei Matebook D.
O moim poprzednim zderzeniu z firmą Huawei, mogliście przeczytać w recenzji telefonu P20 Lite, gdzie zachwycałem się tym, że za porządną jakość wcale nie trzeba wiele płacić. Jak będzie w przypadku tego urządzenia? Czy musimy wydać sporo pieniędzy, aby móc kupić dobrego laptopa do pracy? Przekonajcie się sami.
W zestawie prócz notebooka znajdziemy instrukcje oraz ładowarkę 19V o natężeniu 3,42A, która nie jest zbyt duża, dzięki czemu po włożeniu w listwę zasilającą nie blokuje innych portów. Długość kabla zasilającego to około 2 metry, co jest w zupełności wystarczające do codziennej pracy.
Do jakości wykonania laptopa nie mam żadnych zastrzeżeń. Górna pokrywa jest pokryta aluminium, które – kolokwialnie mówiąc “nie palcuje się” i łatwo je utrzymać w czystości. Obawiam się trochę czy będzie wytrzymałe na podrapanie. Wąska rama wokół wyświetlacza jest wykonana z ciemnego plastiku, a przy niektórych czynnościach np. mocniejszym ściśnięciu, słyszałem delikatne trzaskanie materiału, jednakże nie obawiałbym się o uszkodzenie, podczas złapania laptopa jedną ręką za klapę matrycy.
Natomiast bardzo “boli” mnie możliwość przechylenia matrycy tylko o 130 stopni. Jest to stanowczo za mało. Ja, jako człowiek, który bardzo często pracuje na łóżku oraz w dziwnych pozycjach najbardziej pokochałem ThinkPady, za możliwość otwierania w 180 stopniach swoich pokryw. Wiele razy się naciąłem na to, że po prostu już dalej nie mogłem jej otworzyć. Krótko mówiąc, brakuje dodatkowych 20 stopni na otwarcie pokrywy.
Najważniejsze jest dla mnie jednak wykonanie części, w której jest klawiatura, bo w końcu tego się najwięcej używa i wygoda w tym miejscu jest bardzo ważna, prawda?
Wykonana została z plastiku w kolorze szarym, z dużym touchpadem oraz wysypową klawiaturą, której skok jest dość twardy. Tutaj, tak jak na obudowie matrycy, nie było widać efektu palcowania. To dobrze, bo to jest jedna z najbardziej denerwujących rzeczy w różnego typach obudów w naszych urządzeniach. Gdzie się człowiek nie spojrzy, tam odciski, moim zdaniem nie ma nic gorszego. Obawiam się tylko, że po roku, może dwóch latach w miejscach, gdzie leżą nasze nadgarstki materiał się po prostu wytrze.
Pod klawiaturą znajduje się touchpad, który jest sporych rozmiarów oraz obsługuje gesty windowsowe. Do perfekcjonizmu, który posiadał Mackbook Pro, trochę mu brakuje, ale przez cały czas pracowałem bez zewnętrznej myszki. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to głośny klik lewego i prawego przycisku, jednakże wykorzystując tapnięcia problem jest wyeliminowany.
Chyba największe zastrzeżenia, które mam do tego laptopa, to zakres portów. Jest biednie. Nawet bardzo biednie. Znajdziemy 3 porty USB, gniazdo Jack jak i HDMI. A gdzie czytnik kart microSD? Gdzie gniazdo USB typu C, którego standard jest ostatnio coraz bardziej popularny? O gniazdko RJ45 popularnie zwane LANem się nawet nie pytam, bo grubość laptopa automatycznie to wyklucza. Pracując ostatnio z Raspberry PI, potrzebowałem nagrać kilka kart microSD z obrazami systemów i musiałem wykorzystać zewnętrzny czytnik kart.
O klawiaturze wypowiem się w sposób bardzo pozytywny. Nie jest to mechanik, na którym codziennie pracuję. Jest twarda, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadza. Dwa tygodnie testów sprawiły, że przyzwyczaiłem się do niej, chociaż prawda po trzy godzinnej sesji palce trochę bolały. Na samej górze posiadamy przyciski funkcyjne, który zakres jest w pełni wystarczający, a ułożenie prawidłowe. Najbardziej podobało mi się umiejscowienie przycisku do kontroli muzyki. Mogłem zmieniać piosenki bez zbytniego odrywania się od pisania. Duży, ale to bardzo duży plus. Do wyboru mamy prócz zarządzania jasnością ekranu, możliwość wyłączenia ekranu, jak i zablokowanie przycisku Windows, który może nam się przypadkiem wcisnąć podczas grania.
Wada, którą związana jest z klawiaturą, to brak podświetlenia. Obecnie to traktuję jako „mus” dla laptopów. Da się bez tego żyć, ale życie z podświetleniem jest lepsze.
W Polsce możemy dostać dwie wersje tego laptopa. Jedną, którą ja testuję z parametrami takimi jak: procesor i5-8250U, 8GB RAM z dyskiem SSD 256GB bez dodatkowej grafiki. Oraz drugą, która różni się tym, że posiada dysk SSD 128GB oraz dodatkowy 1TB na przechowywanie danych i posiada kartę graficzną GeForce MX150.
Kupując tego laptopa skusiłbym się jednak na wersję, która wylądowała w moim łapkach. Nie interesuje mnie dodatkowa karta graficzna. Laptop służy mi do pracy, a do grania korzystam z konsoli Xbox. Tak samo dysk twardy – z racji tego, że większość danych trzymam w chmurze lub dyskach sieciowych, nie potrzebuję dodatkowego miejsca. Te 256GB, które otrzymujemy w tym laptopie jest w zupełności wystarczające. Zawsze istnieje możliwość dołożenia drugiego dysku w miejsce slotu ze złączem SATA.
Cena testowanej przeze mnie wersji – 2699 zł w promocji (bez niej 2999 zł), utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to laptop do zastosowań domowych. Dostajemy Windows 10 w wersji Home, bez czytnika biometrycznego, który swoją drogą jest bardzo wygodny, ale za to z modułem TPM, co może być przydatne podczas szyfrowania swoich danych. Za wersję z dedykowaną grafiką musimy zapłacić promocyjną cenę 2999 zł. Bez promocji wersja z dedykowaną grafiką jest droższa o 400 zł. Moim zdaniem są to bardzo dobre ceny, adekwatne do jakości.
Jedną z ważniejszych kwestii, na które zwracam uwagę jest obciążenie procesora, jak i głośność pracy wentylatora. W Huawei Matetook D wentylator słyszałem tylko kilka razy, głównie podczas instalacji oprogramowania lub aktualizacji Windowsa. Wentylator się uruchamiał się także podczas dodawania kolejnej, aktywnej zakładki w Chrome lub kiedy nie restartowałem laptopa czwarty dzień z rzędu. Nie jest to laptop bezgłośny, ale dużo mu do tego nie brakuje. Najdłużej wentylator chodził przez około 2 minuty.
Często spotykałem się z sytuacją, że po instalacji systemu mamy sporo zainstalowanego dodatkowego oprogramowania, tzw. bloatware, które następnie musimy mozolnie usuwać. Tutaj na szczęście to nie występuje. Instalowany jest domyślnie program PC Manager, który pozwala nam na zaktualizowanie sterowników bezpośrednio z poziomu jednego programu. W menu znalazłem również opcję My Phone, która pozwala na sparowanie z telefonem tego samego producenta. Plus dla użytkowników domowych, którzy najczęściej nie dbają o swoje sterowniki w sposób inny niż Windows Update.
Jako, że w komputerze stacjonarnym posiadam 32GB pamięci RAM miałem spore obawy, czy wbudowane 8GB, które możemy w razie potrzeby rozbudować do 16GB, okaże się wystarczające. To zależy od tego w jaki sposób wykorzystujemy laptopa. Wcześniej nie próbowałbym nawet kupić urządzenia, które ma mniej niż 16GB, no bo jak to tak? Nie mieć możliwości odpalenia dwóch Windowsów do testów? W całym okresie użyto średnia zajętość to około 5GB na 7,5 dostępnych. Nie miałem ani jednej sytuacji, w której odczułbym taką małą ilość dostępnej pamięci. A umówmy się, starałem się pracować na nim standardowo. Jedyna rzecz, której nie robiłem, to odpalenie wirtualizacji ze względu na zastosowaną wersję Windows 10 Home. Jednak nawet gdybym miał wersję Professional, to i tak bym nie uruchamiał żadnej maszyny, skoro mam dostępny serwer w domu. Zmieniło mi się podejście do tego typu rozwiązań.
Bardzo dobrą robotę wykonuje natomiast nowy procesor z 8mej generacji. Standardowo, posiada on cztery rdzenie zamiast dwóch i nawet niskonapięciowy i5-8250U potrafi spełnić wszystkie moje zastosowania. Bazowa prędkość to 1,8 GHz, natomiast w trybie Turbo osiągniemy do 3,4GHz na rdzeń. Duży plus jest taki, że posiadamy aż 6MB pamięci trzeciego poziomu, a sam współczynnik TPD wynosi tylko 15W.
Architektura zastosowanego procesora pozwala nam na wykorzystanie do 32GB pamięci DDR4 (a możliwość rozbudowania tylko do 16GB) oraz w pełni umożliwia nam pracę na Hyper-V ze względu na wspieraną technologię. Jak widać niskobudżetowiec też może dobrze sobie radzić.
Jako, że jest to laptop z grafiką połączoną z procesorem mamy tu dostępny układ graficzny Intel Graphics 620, który obsługuje nam do 3 monitorów o rozdzielczości 4K. Niestety, do tego laptopa podłączymy tylko jeden dodatkowy, bo mamy dostępne tylko złącze HDMI. Na szczęście obsługa drugiego może być dostępna przez zewnętrzną stację dokującą.
Czy wszystko działa poprawnie na takiej grafice? Nie miałem żadnych problemów z odtwarzaniem filmów zarówno na YouTube oraz Netflixie. Zero zacięć, wszystko działało bez problemu.
Sam ekran posiada bardzo szerokie kąty widzenia. Oboje z dziewczyną, leżąc na kanapie byliśmy w stanie oglądać serial bez potrzeby zmiany pozycji, bo kolory lub jasność była poprawna. Tak samo oglądanie z łóżka nie sprawiało bólu, a przyjemność. Jasność ekranu jest odpowiednia, chociaż czasem myślę, że mógłby być trochę jaśniejszy.
Dostępną mamy matową matrycę o rozdzielczości FullHD wykonaną w technologii IPS, jednakże spora cześć portali nawiązuje do słabego odwzorowaniu kolorów. Ja tego nie odczułem. Nie jest to oczywiście sprzęt graficzny, ale do mojej codziennej pracy w zupełności wystarczy.
Nadal mnie boli to, że ekran możemy otworzyć tylko do pewnego stopnia…
Netflix and chill. Dosyć popularne ostatnio powiedzenie. Prócz tego, że ważny jest obraz, to ważny jest również dźwięk. Przeglądając informacje o tym laptopie zauważyłem, że jest on sygnowany logotypem Dolby Atmos, zatem powinien oferować bardzo dobrej jakości dźwięk. W sumie wiele się pomyliłem w swoich przypuszczeniach, ponieważ słuchanie muzyki, jak i inna rozrywka to sama przyjemność. Dźwięk jest czysty i wyraźny. Domyślnie włączone jest Dolby Atmos i powiem wam, że naprawdę słychać sporą różnicę. Trochę niskich tonów brakuje, ale nie przesadzajmy, to w końcu laptop prawda?
Jeżeli kupujemy sprzęt przenośny, ważny jest również wybór dostępnych technologii połączenia z naszymi peryferiami. Wbudowana karta sieciowa Intel Dual Band Wireless-AC 8265 pozwala nam na pracę w sieci Wi-Fi o częstotliwości 2,4GHz oraz 5GHz z prędkością do 867 Mbps, która pozwala na komfortowe oglądanie filmów przez sieć. Połączenie Bluetooth dostępne jest w wersji 4.2.
Jeżeli jednak już jadę gdzieś w trasę to chciałbym, aby laptop mi wytrzymał na baterii powyżej trzech godzin, a najlepiej powyżej pięciu. Jak tutaj sprawdził się Matebook D? Standardem pracy dla mnie było sześć godzin z włączonym Chrome na kilku zakładkach. Nie zszedłem chyba poniżej pięciu godzin w pracy „w stresie”. Zdarzało mi się nie ładować laptopa przez dwa wieczory do prawie pełnego rozładowania, oglądając seriale.
Jest to wynik godny podziwu dla mnie. Jeżeli chciałbym kupić coś, co trzyma mi jeszcze dłużej niż 8 godzin, to poszedłbym w laptopa z większą baterią oraz zmniejszyłbym jasność ekranu. A ja lubię pracować na jasnym ekranie, więc wynik jest dla mnie idealny. Dołączona ładowarka stosunkowo szybko ładuje laptopa, co pozwala na sprawny powrót do pracy.
Na końcu pojawia się najważniejsze pytanie. Co myślę o tym urządzeniu?
Waga poniżej dwóch kilogramów, smukłe wymiary, bardzo dobra kultura pracy, jak i wydajność sprawiają, że naprawdę zastanawiam się nad nim, jako nad urządzeniem do codziennej pracy. Ma dobry ekran, dobry dźwięk, bateria jest odpowiedniej wielkości. Nie przeszkadza mi zastosowany niskobudżetowy procesor, a w razie gdybym jednak chciał zwirtualizować system na testy, to zawsze istnieje możliwość dokupienia jednej dodatkowej kości RAM. Natomiast jeśli potrzebujemy więcej miejsca, to wkładamy dodatkowy dysk SSD / SATA.
Dodatkowocena – 2699 zł, podczas gdy ja chciałem przeznaczyć na laptopa ponad 4 tysiące… Wydaje się bardzo kusząca. Nawet za bardzo.