Recenzja Huawei P20 Lite
Kradzież pomysłów w IT jest spotykana od bardzo dawna. Zdarzyło się, że Apple oskarżył Microsoft o przywłaszczenie pomysłu GUI w komputerach, dzięki czemu MS miał stać się tak bardzo dochodową firmą. „Pożyczanie” designu czy funkcjonalności istnieje do dni dzisiejszych. Widzimy i doświadczamy tego każdym kroku. Nie jest to uznawane jako złe, ponieważ dzięki temu gospodarka może się rozwijać, a finalnie zyskuje końcowy użytkownik.
Może już nie nazywajmy tego kradzieżą, a kopiowaniem pomysłu innego producenta.
Pamiętam, jak Apple wypuścił model swojego iPhone w wersji X. Momentalnie pojawiły się głosy, że ekran, który wtedy był nowością na rynku, w ogóle się nie przyjmie. Będzie wpadką i po co to komu, skoro jesteśmy przyzwyczajeni do standardowych wyświetlaczy. Tak samo ludzie mówili o zaokrąglonych ekranach, a jak doskonale widzimy – przyjęły się, są aktywnie używane i wprowadzane przez innych producentów.
Huawei wprowadzając w 2015 roku na rynek serię telefonów oznaczonych literką „P” zdecydował się na produkcję urządzeń w trzech wariantach:
Lite, czyli wersja z uboższymi komponentami, Wersja bez dopisku z komponentami o standardowej wydajności Pro, czyli wersja z największą wydajnością. Z telefonami tego producenta mam do czynienia od dawna. Zaczęło się od kupna dla mojej kobiety modelu P8. W poprzedniej pracy zaczęliśmy kupować P8 lite, które sprawdzały się bardzo dobrze. W momencie pojawienia się nowszej serii – zaczęliśmy przechodzić na modele z klasy P9, z którymi nie mieliśmy zbyt wielu problemów. Zresztą ja sam przez długi czas używałem P9 Lite i zastanawiałem się czy nie kupić go na użytek prywatny zamiast Asusa Zenfone 3, o którym mogliście już wielokrotnie przeczytać w moich tekstach.
Dzięki uprzejmości firmy Huawei w końcu miałem możliwość sprawdzenia – czy telefony z serii Lite są gorsze i czy za porządną jakość wykonania naprawdę trzeba zapłacić powyżej 2000 zł.
Rzadko mam tak, że patrzę na jakiś produkt i widząc go po raz pierwszy mam ochotę krzyknąć: chcę to, następnie wyciągnąć kartę i wyjść ze sklepu z kupionym produktem. Takie pierwsze wrażenie miałem w momencie odpakowywania P20 Lite z pudełka.
Oprócz telefonu w zestawie znajdziemy ładowarkę o napięciu 5V lub 9V, co jest dla mnie nowością, kabel USB typu C oraz słuchawki wraz z krótką instrukcją obsługi i kartą gwarancyjną. Na plus jest to, że dostajemy słuchawki, ponieważ w ostatnio kupionym przez nas Honorze 9 – słuchawek nie ma.
Tył obudowy wykonany jest ze szkła, natomiast boki są aluminiowe. Na dolnym boku znajdziemy gniazdo ładowania USB typu C wraz z gniazdkiem słuchawkowym jack 3,5mm. Na prawej stronie zamontowane są przyciski do regulacji głośności wraz z blokowaniem ekranu, natomiast po lewej – hybrydowe gniazdo Dual SIM. Przód jest pokryty w 100% szkłem oraz posiada ekranowe przyciski. Naturalnie, na dole znajdziemy logo producenta, które nie rzuca się mocno w oczy. Natomiast rzecz, która jest mocno widoczna na pierwszy rzut oka, to zakrzywiona obudowa, dzięki której telefon trzyma się bardzo dobrze w dłoni. Na górze znajdziemy aparat wraz z dioda powiadomień i pojedynczy głośnik, który gra bardzo czysto i wyraźnie. Oglądanie seriali na Netfliksie nie było karą jak to zwykle w telefonach bywa.
Mam dużą awersję do obudów wykonanych ze szkła w telefonach – jeżeli nie kupimy porządnej jakości case’a oraz szkła możemy nasze urządzenie bardzo szybko wysłać do naprawy w przypadku upadku. Jeżeli chcecie kupić ten telefon to od razu w zestawie z tymi akcesoriami.
Patrząc na ten telefon można odnieść wrażenie, że jest wykonany bardzo porządnie i porządnych materiałów. Nie doświadczyłem żadnego stukania czy wginania materiału podczas dwutygodniowych testów. Jak dla mnie – wykonanie urządzenia jest w pełni profesjonalne i świadczy bardzo dobrze o producencie.
Kolejny trend, który wprowadził Huawei do P20 Lite polegał na zmniejszeniu ramek wokół wyświetlacza. Jest to bardzo dobry zabieg, dzięki temu urządzenie wielkością przypomina mojego Zenona 3, a posiada ekran o przekątnej aż 5.84 cala. Uwierzcie mi – sprawdza się to w codziennym użytkowaniu.
Z tyłu obudowy znajdziemy dwa aparaty z lampą błyskowa oraz czytnik linii papilarnych.
P20 Lite ma jedną funkcje, która zawładnęła moim sercem. Nawet podczas wizyty w kinie podczas reklam, gdy już jest dosyć ciemno, telefon bez problemu rozpoznał moją twarz i odblokował się.
Umiejscowienie czytnika na środku tylnej części obudowy okazało się strzałem w dziesiątkę. Odblokowywanie telefonu palcem innym niż kciuk jest dla mnie o wiele wygodniejsze niż gdybyśmy posiadali takowy czytnik z przodu wyświetlacza.
Wspomniałem wcześniej o ekranowych przyciskach. Mają dwie niezaprzeczalnie zalety. Zawsze wyświetlają się po naszej prawej stronie, niezależnie od obrócenia telefonu. Druga to taka, że możemy edytować położenie przycisków menu jak i wstecz. Ba, możemy dodać sobie przycisk, który pozwoli nam na wysuniecie paska powiadomień.
Kolejnym dodatkiem, którego nigdzie wcześniej nie widziałem jest opcja wiszacego przycisku. Mogliście to już wcześniej widzieć w przypadku aplikacji Messenger. Tutaj przycisk działa podobnie i jego położenie jest zależne tylko od was. Może on spełniać trzy często używane: cofnięcie się do poprzedniego ekranu, przejścia na ekran główny czy też wyświetlenie listy uruchomionych aplikacji. Muszę przyznać, że jest to dosyć ciekawy patent.
Wracaj do ekranu – jest wykonany w technologii IPS o rozdzielczości 1080 px na 2280 px oraz posiada wycięcie, w którym zamontowana jest między innymi kamera oraz dioda powiadomień. Ostatnimi czasy jest to bardzo często spotykane w nowych modelach telefonów.
Myślałem, że bardzo długo zajmie mi przyzwyczajenie się do takiego układu, ale już po chwili zrozumiałem, że jest do najwygodniejsze dla użytkownika, ponieważ na górna część ekranu składają się tylko ikonki powiadomień, sieci jak i przykładowo zegar. Dzięki temu zyskujemy kilka milimetrów więcej powierzchni użytkowej ekranu.
Oczywiście gdybyśmy nie chcieli tej opcji używać, zawsze możemy ją wyłączyć i wszystko wraca do „normy”. Polecam jednakl pracę z wycięciem – nie pożałujecie.
Specyfikacja telefonu stoi na wysokim poziomie: 8rdzeniowy procesor HiSilicon Kirin 659, 64 GB wbudowanej pamięci, możliwość rozbudowana o dodatkowe 256 GB za pomocą karty microSD, 4 GB pamięci RAM, dwa tylnie i przedni aparat, NFC, czytnik linii papilarnych, skaner twarzy… To wszystko za niecałe 1600 zł. Mało, prawda? Jak widać można robić telefony w dobrej cenie i nie musi być to #xiaomilepsze.
Całość jest oparta na systemie Android 8.0, który posiadał łatki zabezpieczeń z 1 lipca 2018 roku, co uważam za bardzo szybki czas aktualizacji. Obyś producencie drogi, nie zaniedbał szybko swojego telefonu i ludzie mogli się nim cieszyć jak najdłużej. Nie jest to czysty system jak w przypadku Google Pixel, ponieważ Huawei wprowadził oprogramowanie nazwane EMUI, które znajdziemy także w Honorze. W tym urządzeniu jest ono w wersji 8.0. Domyślnie mamy zainstalowane aplikacje tj.: Twitter, Netflix, Facebook, Instagram… Widać, że producent stara się trafić z tym telefonem do grupy młodych osób, które aktywnie korzystają z sieci społecznościowych.
A posób aktywnie korzystających z telefonu – znajdziemy tutaj baterię 3000mAh, która moim zdaniem sprawdzała się bardzo dobrze i była w zupełności wystarczająca na moje potrzeby – czyli telefon ładuję rano przed pracą i ma wytrzymać do kolejnego, porannego ładowania. Sposób używania się wiele nie zmienił – ciągła synchronizacja kilku skrzynek w aplikacji Outlook, Microsoft Teams, Facebook, Twitter, Netflix, feedly oraz multum innych aplikacji potrzebnych w codziennej pracy. Z prędkości ładowania byłem bardzo zadowolony – testy przeprowadziłem na mojej ładowarce Shiru, która ładuje maksymalnie o natężeniu 2,5A i bateria była pełna już w półtorej godziny. I takie czasy ładowania bardzo szanuję. Dołączona ładowarka posiada takie same parametry jak używana przeze mnie, więc wynik powinien być podobny.
Huawei P20 Lite jak już wspominałem posiada dwa tylnie aparaty: 16+2Mpix, które jak to ostatnimi czasy bywa wystają poza obudowę. Jest to dla mnie bardzo denerwujące. Jednak jestem w stanie to wybaczyć, ponieważ telefon robi obłędne zdjęcia.
Krótko mówiąc i nie przedłużając – myślałem o tym, że nie będę potrzebował telefonu do zdjęć lepszego niż mój Zenfone 3 (1 aparat 16Mpx z dwoma diodami LED), ale jak widać mocno się pomyliłem i P20 Lite bije go na głowę.
Dla osób, które aktywnie spędzają czas przyda się funkcja liczenia kroków. Nie musimy posiadać dodatkowego urządzenia, aby być fit, bo domyślna aplikacja Google Fit współpracuje z naszym licznikiem kroków.
A dla osób, które robią często zakupy i płacą karta przyda się funkcja NFC, która pozwoli wam na płacenie za pomocą telefonu bez używania fizycznej karty.
Użytkownicy dwóch kart SIM polubią telefon ze względu na hybrydowy tryb dual SIM, który pozwoli nam na używanie albo dwóch kart SIM lub jednej z kartą pamięci microSD. Cóż, to akurat jest ostatnio standard i podyktowane jest oszczędnością miejsca w obudowie.
Cieszę się, że Huawei nie poszło w stronę trendu usuwania gniazda słuchawkowego na rzecz zmniejszania telefonu. Noszenie dodatkowej przejściówki, aby móc posłuchać muzyki nie jest dla mnie komfortową sytuacją.
Używanie tego telefonu przez dwa tygodnie nie przysporzyło mi żadnych problemów, praca na nim wiązała się z sama przyjemnością. Kształt, waga (tylko 145 gram) pozwala na obsługiwane telefonu jedną ręką. Wydajnościowo nie potrzebowałem niczego więcej. Żadna z aplikacji, których używam na co dzień nie dostała zadyszki.
Huawei P20 Lite idealnie się wpasowuje standardzie jakości do ceny. I jak się okazuje – nie musimy wiele płacić za dobrze wykonane urządzenie wystarczające na 3 lata używania.
A ja przekonałem się, że telefonu z serii Lite – nie muszą być tymi telefonami gorszej jakości i można je na co dzień używać bez żadnego problemu. Może kolejnym zakupe zamiast Zenfone, będzie właśnie nowy model Huawei?