Recenzja TP-Link Groovi Ripple
Jakiś czas temu otrzymałem do testów adapter bluetooth HA100 firmy TP-Link, dzięki któremu mogliśmy w domu słuchać bezprzewodowo muzyki. Możliwość bezproblemowego streamingu z kilku urządzeń spodobała nam się tak bardzo, że zaczęliśmy myśleć nad kupnem własnego odbiornika – jednakże w międzyczasie przyjechał do mnie kolejny produkt o wdzięcznej: Groove Ripple.
Czym jest to urządzenie? Jest to bezprzewodowy głośnik do którego łączymy się za pomocą technologii Bluetooth. Wygląda jak kwadrat o nietypowych wymiarach, bateria starcza na długo, gra bardzo przyjemnie oraz nie jest drogi.
Kwota, którą musimy musimy za niego zapłacić nie jest wysoka. Możemy znaleźć go już od 81zł według serwisu Ceneo.pl, czyli bardzo przyzwoicie. Za większość urządzeń o podobnym zastosowaniu musimy zapłacić powyżej 100zł.
Co znajdziemy w pudełku?
- Przenośny głośnik Bluetooth Groovi Ripple
- Ładowarkę USB
- Instrukcję użytkownika
- Kartę gwarancyjną
Standard, z jednym wyjątkiem – producent dodaje nam kabel USB do ładowania w zestawie, ale nie dostajemy żadnej ładowarki sieciowej. Oznacza to, że musimy znaleźć ją we własnym zakresie, albo ładować takie urządzenie bezpośrednio z portu USB w laptopie lub komputerze stacjonarnym W moim przypadku – urządzenie ładowało się z routera.
Producent umożliwił nam dwie opcje przesyłania dźwięku. Poprzez złącze 3,5′ oraz bezprzewodowo. Podłączenie kablowe jest zawsze dobrym, alternatywnym rozwiązaniem. Szkoda tylko, że do zestawu nie otrzymaliśmy kabla Jack <> Jack, który ułatwiłby życie wielu użytkownikom.
Przy opcji bezprzewodowej znajdziemy, to czego brakowało w poprzednio testowanym urządzeniu, mianowicie zezwolenia na sparowanie telefonu z urządzeniem. Aby je wykonać musimy przez 3-4 sekundy przytrzymać przycisk parowania do czasu wydania odpowiedniego dźwięku. Po chwili zacznie migać dioda i możemy wejść w ustawienia Bluetooth na telefonie i wybrać Groove Ripple (tutaj screen), kliknąć połącz… I to wszystko. Po prostu działa. Szybko, sprawnie i bez problemu.
Przeprowadziłem również pewien test – co się stanie podczas podłączenia równoległego dwóch źródeł dźwięku – czyli za pomocą kabla oraz bezprzewodowo? Połączenie Bluetooth ma wyższy priorytet – jeżeli zniknie choć na chwilę dźwięk z bezprzewodowego źródła – natychmiast jest przechwytywany dźwięk z połączenia kablowego.
Głośnik prezentuje się bardzo elegancko – kolejne urządzenie, którego nie wstydziłbym się położyć w widocznym miejscu – z jedną wadą, ale o tym później. Na przodzie znajdziemy czarną metalową siatkę, bo bokach materiał z tworzywa sztucznego w kolorze siwym z przyciskami, natomiast na tyle znajdziemy gumę, która uniemożliwia poślizg na różnych powierzchniach. Po lewej stronie znajdziemy przycisk zasilania razem z parowaniem oraz diodę, która pokazuje aktualny status urządzenia za pomocą odpowiednich kolorów, po prawej natomiast – dwa przyciski, które pozwalają nam na regulację głośności urządzenia. Dolna część BS1001 zawiera złącze Jack oraz microUSB. Na górze znajdziemy uchwyt, który pozwoli nam przenieść lub wspomoże w montażu urządzenia w dowolnym miejscu. Co ważniejsze – pełni on jeszcze jedną ważną funkcję – dzięki niemu głośnik nie leży płasko na powierzchni, tylko jest delikatnie „wychylony” jak widać na zdjęciu tytułowym.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o jednym „ale”. Na przedniej siatce mamy duże, bardzo mocno widoczne logo producenta. W tym wypadku gdyby umieścił je na górze – urządzenie według mnie zyskało by na wyglądzie.
Umiejscowienie przycisków do regulacji głośności sprawia trochę problemów, ponieważ wiele razy zdarzyło nam się, że podczas takowej zmiany – głośnik po prostu wyłączyliśmy. Palce samoczynnie wyczuwały przycisk zasilania i go „naciskały”.
Prawdziwe testy rozpocząłem w momencie, gdy wyruszył z nami w trasę nad polskie morze. Średni czas dojazdu to około półtorej godziny z domu rodzinnego więc mieliśmy sporo czasu, aby go rozładować. Polegliśmy. Półtorej godziny głośnej muzyki w samochodzie. Daliśmy mu drugą szansę – w drodze powrotnej. Niestety, znów się nie udało. Groovi zdał test – 3 godziny słuchania muzyki w samochodzie.
Jakość dźwięku jest zawsze tematem dyskusyjnym, ponieważ każdy ma swój słuch i każdy wymaga od urządzenia czegoś innego. Czego ja nie wymagałem? Na pewno „dyskoteki” oraz tego, że się rozpłynę słuchając dokładnie każdy instrument w muzyce klasycznej. Wymagałem za to dobrego odsłuchu w tonach średnich i wysokich. Nie liczyłem na zejście w bardzo niskie tony – bo co tu ma je wytworzyć? Szczerze powiedziawszy – spodziewałem się zwykłego dudnienia w piosenkach, w których jest wiele basu. Doznałem lekkiego szoku – grał w sposób akceptowanie czysty, nie było problemu z niskimi tonami. Obstawiam, że producent podał prawidłowy zakres głośnika. No i nie nakłamał jak spora część producentów, że ich sprzęt schodzi do 40Hz. 😉
Nie jestem melomanem, dlatego subiektywnie opisałem w jaki sposób odbierałem dźwięk. Zapewne spora część osób może się przyczepić, że któryś zakres nie gra odpowiednio, ale nie oszukujmy się – jest to urządzenie za 100 zł, a nie za 3 tysiące za jedną kolumnę. Wrażenia muzyczne były dla mnie bardzo odpowiednie.
Producent deklaruje również zasięg 20 metrów, obsługę BT w wersji 4.0 oraz baterię o wielkości 750mAh – co pozwala na teoretyczne granie przez 4 godziny. Jestem w stanie w to uwierzyć, ponieważ jak już wspominałem, nam się nie udało go rozładować w 3 godziny przy dużym poborze prądu.
Więc jaka jest moja ostateczna ocena Groovi Ripple?
Bardzo fajne urządzenie do postawienia w domu. Takie, które chcemy użyć do małych, kameralnych posiedzeń przy piwku w gronie znajomych. Głośnik, który możemy spakować do torby na wakacje nie martwiąc się o to, że zabierze wiele miejsca i dzięki któremu możemy komfortowo obejrzeć film na laptopie z dziewczyną. Możemy go również wrzucić do samochodu, na stałe zasilić z ładowarki samochodowej i nie musimy kupować radia na Bluetooth jeżeli takowego nie posiadamy – wystarczy do przyjemnej jazdy.
Ma parę wad, np.: brak kabla Jack 3,5′, mała możliwość regulacji stopnia pochylenia, jakość materiału (bardzo podatny na rysy).
Bardzo mi się podobał ten sprzęt i testowanie go było wielką przyjemnością.